Strona główna

historia stuntu

Doug Domokos, nazywany też „The Wheelie King” czyli król jazdy na jednym kole. pod koniec lat 70`tych zaczął on podczas zawodów motocrossowych zadziwiać publiczność i innych zawodników tym, ze podczas treningów, albo po wyścigach przejeżdżał całą trasę na jednym kole, bez dotknięcia ziemi przednim kołem. Juz od początku lat 80`tych był on dobrze znany w USA i często pokazywano go w telewizji ze względu na jego jazdę. Sławny jest jego przejazd Lombard Street w San Francisco, która jest znana jako najbardziej kręta ulica świata. Wheelie King wyjechał na jej szczyt, okrążył parę razy szynobus który stał na ulicy, następnie zaczął zjeżdżać w dół tą samą uliczką, w pewnym momencie jadąc nawet po schodach, gdyż jakiś samochód zajechał mu drogę, aż ostatecznie na samym dole przejechał po dachu samochodu który ponownie zajechał mu drogę. Nic specjalnego powiecie. A co jeśli robił to wszystko na jednym kole, ani na chwile nie opuszczając przedniego koła na ziemię?! On również ustalił rekord świata w długości przejazdu na jednym kole, jadąc w tej pozycji 230 kilometrów w 1984 (ten rekord został pobity dopiero w 1992 roku, przez japończyka który przejechał niemal 330 kilometrów). Ten sam Wheelie King w 1986 roku jeździł na tylniej osi quada (czyli powiedzmy że „na jednym kole”) z 11 pasażerami. To jest imponujące, nawet gdy czytamy to na początku XXI wieku, a jakie wrażenie wyczyn ten musiał wywierać w latach 80`tych? Poza tym, weźmy trik (figurę) która obecnie jest jedną z podstawowych dla stunterów dobrej klasy, tzw. cyrkle (po ang. circles) czyli jeżdżenie po okręgu o małej średnicy na jednym kole. Większość z was, ja sam zresztą do niedawna również, uważa że sztuczka ta znana jest od niedawna. Niespodzianka! Doug Domokos kręcił cyrkle w latach 80`tych. Nie wiem jak wam, ale mi szczęka opadła gdy sobie uświadomiłem co ten koleś robił.
Kolejną osobą która przeniosła stunt szczebel wyżej, niemal już do czasów obecnych jest Gary Rothwell, nazywany często ojcem chrzestnym nowoczesnego extreme street bike freestyle`u, czyli w skrócie stuntu. To on od początku lat 90`tych sprawił że jazdą na jednym kole, przednim czy tylnym i paleniem gumy zainteresowała się ogromna ilość osób zwłaszcza w USA i Anglii. To jego film „Showtime” wydany w pierwszej połowie poprzedniej dekady zainspirował Starboyz`ów, Todd`a Clobert`a czy wielu innych amerykańskich stunterów do rozpowszechnienia tego sportu (choć niektórzy nie uważają stuntu za sport, a bardziej za styl życia). Gdy miał 17 lat zaczął ćwiczyć na sprzęcie swojego taty Kawasaki Z650 z 1978. Po jakimś czasie potrafił już palić gumę i jeździć na tylnym kole nawet na trzecim biegu, co na takim sprzęcie nawet dziś byłoby niezłym wyczynem. Później jeździł na Kawasaki Z1R, a następnie na Suzuki GSX-R1100 z 1986. Jednak tak naprawdę „dziać” się wokół niego zaczęło w 1992 roku na legendarnych zawodach Man TT. Jednego wieczoru zaczął jeździć na jednym kole i palić gumę przed jednym z tamtejszych barów. Mnóstwo ludzi obserwowało to co robił, a wśród nich znalazł się dziennikarz „Performance Bikes” który zrobił mu kilka zdjęć i poprosił żeby dał pokaz na drugi dzień w pit lane wyścigów. Gary zgodził się bez wahania i pokazał co potrafi. Gdy wyszedł nowy numer magazynu „Performance Bikes” był tam artykuł o jego wyczynach i zdjęcia z opisami jak robi „niewiarygodne kółeczka paląc gumę nie dotykając nogami ziemi!”. Niedługo po tym znajomi zaczęli doradzać mu, że może zajął by się tym na poważnie, zawodowo. Okazja ku temu nadarzyła się szybko, bo po jednym z pokazów właściciel sklepu motocyklowego „West Coast Motorcycles” zaproponował że da mu motocykl na którym będzie mógł trenować. Greg oczywiście zgodził się. Dostał dwa motocykle Yamahe FZR400 i Suzuki GSX-R1100 z 1989. W FZR`ce wykończył dwa silniki, później zmieniał motocykle, co jakiś czas aż w końcu zaczął jeździć na Hondzie CBR 600 i na niej pojeździł już dłuższy czas. W USA stał się sławny po swoim występie na torze Daytona. Na początku organizatorzy nie zapewniali mu zwrotu kosztów przyjazdu, motocykla, niczego. Więc przyjechał on na miejsce, kupił specjalnie na pokaz motocykl i dał taki show, że tłumy szalały, a organizatorzy od razu zaproponowali mu kolejny występy już za pieniądze. Tak właśnie stał się znanym i naśladowanym stunterem, przykładem dla kolejnego pokolenia.

Kolejne pokolenie stunterów, to jest już to co w lekko zmienionej postaci obserwujemy dziś. Od drugiej połowy lat 90`tych stunt rozwija się bardzo szybko, a od początku nowego stulecia wprost lawinowo. Dużym wydarzeniem można z pewnością nazwać film „Urban Assault” gdzie Todd Colbert, D-Mann, Jason Britton i Pauly Sherer jeździli z głównie tzw. szybkie gumy (czyli na jednym kole z dużą prędkością) po autostradach, przeważnie na Suzuki GSX-R`ach pojemności 750 lub 1000. Ogólnie początki tego nowoczesnego stuntu to era litrów (pojemności 1000ccm). Nie ma się zresztą czemu dziwić, do szybkich gum potrzeba dużo mocy, a litrowe motocykle mają jej dużo do zaoferowania. Widać to też na pierwszym filmie z serii „Servin it up” gdzie Darius Khashabi i pozostali używają głównie Yamah R1 do swoich wyczynów. Organizowane są zawody, jak np. Stuntwars, obecnie przez niektórych uważane za mistrzostwa świata w tej dyscyplinie. Stunt zaczyna być coraz bardziej i bardziej popularny w stanach, wychodzi co jakiś czas nowy film na DVD, nowe ekipy powstają jak grzyby po deszczu i dużo nowych stunterów ćwiczy dniami i nocami. Ciśnienie na jazdę wzrasta i poziom idzie w górę. Zaczynają się liczyć bardziej techniczne triki na niskich prędkościach i litrowe motocykle już nie spisują się tak dobrze. Lepsze okazują się motocykle klasy 600ccm zwłaszcza Honda CBR F4i Sport oraz Kawasaki ZX-6R 636. W ten oto sposób powoli dochodzimy do czasów teraźniejszych. Stunt w telewizji można zobaczyć już nawet w Polsce, w internecie roi się od filmów i zdjęć, wszędzie na świecie organizowane są zawody, najlepsi stunterzy utrzymują się już niemal wyłącznie ze stuntu. Niektórzy narzekają że zrobił się z tego niemal biznes, ale ciężko by było o rozwój gdyby nie pieniądze. W końcu to bardzo drogi sport i bariera finansowa dla początkujących jest ciężka do przeskoczenia. Z mojego punktu widzenia, jeśli chodzi o rozwój stuntu, wszystko zmierza w dobrą stronę. Najlepszym tego przykładem jest nasz kraj, gdzie stunterów lub ludzi związanych i zainteresowanych jest cała masa. Nie byłoby to jednak możliwe bez opisanych wyżej pionierów. I dla nich za to manetka do odcięcia!